Rozdział II
17:03
*31 październik 2012, szpital,
narrator
3 miesiące. Bardzo długie miesiące
dla rodziny poszkodowanej w wypadku nastolatki. Jej stan od tamtej chwili
poprawił się tylko minimalnie. Cały czas jest w śpiączce. Jej serce wiele razy
stawało, wiele razy też przestawała oddychać. Cały czas „żyją” za nią maszyny.
Nigdy nie jest sama. Codziennie odwiedzają ją rodzice, brat, kuzyn,
przyjaciele… Tak bardzo chcieliby żeby w końcu się obudziła cała i zdrowa, ale
szanse z każdym dniem są coraz mniejsze…
*Kuba-kuzyn Julii
112 dni, 11 godzin, 34 minuty… Tyle
właśnie czasu minęło od tego cholernego wypadku. Nikt nie wierzy że ona z tego
wyjdzie, ale ja wiem… Moja kuzynka jest silna. Radziła sobie ze wszystkim, z
tym też da radę.
Siedziałem u niej w Sali już kolejny
dzień. Wszystko przestało się liczyć. Wiki w tej chwili liczyła się najbardziej.
-Wikuś, proszę wróć do nas. Bardzo
nam Cię brakuje, wiesz? Nudno tu bez Ciebie. Nie ma kto po marudzić i poprawiać
humor. Wracaj szybko mała.- mówiłem do niej jakby to miało coś pomóc. Robię
to codziennie z nadzieją że się obudzi, ale nigdy nic z tego nie wychodzi. W
pewnej chwili złapałem ją za rękę, a ta odwzajemniła mój uścisk.-Wiki?!-
krzyknąłem, a ta zaczęła otwierać oczy.- Pomocy! Lekarza! Ona się budzi!-
krzyczałem jak szalony, a po chwili do Sali wpadł lekarz z pielęgniarkami,
które wyprosiły mnie na zewnątrz. Szybko zadzwoniłem do jej rodziców i brata,
którzy obiecali ze zaraz przyjadą.
*Godzinę później
Lekarze jak wpadli do Sali to tak
tam siedzą. Nikt nie wychodzi. Nic nie słychać. Nikt nie chce nam nic
powiedzieć.
-Państwo są z rodzinny?- Oho, ktoś
w końcu raczył wyjść.
-Tak, co z naszą córką?- zapytała
się mama Marceliny.
-Z panią Wiktorią wszystko dobrze.
Nie pamięta dnia wypadku. Ma problemy z mówieniem i oddychaniem, dlatego
zostanie jeszcze podłączona do tlenu. Ale co najważniejsze będzie żyła. To że
się obudziła bez żadnych komplikacji to cud. Dziękujcie Bogu że jest cała.-
powiedział lekarz, a wszyscy odetchnęli z ulgą. Nic jej nie jest! Rozumiecie
to?! Nic! Będzie żyła!- Mogą państwo do niej wejść, tylko nie za długo. I
proszę jej nie przemęczać. Musi teraz odpoczywać.- powiedział i odszedł.
-Witamy w świecie żywych siostra-
powiedział jej brat i ja przytulił w jego ślady poszła reszta.
*24 czerwiec 2013,
Warszawa, Wiktoria
Pół roku temu w
końcu doszłam do siebie na tyle ze mogłam wyjść ze szpitala. Cały czas nie
dociera do mnie że byłam bliska śmierci, a teraz tak po prostu kończę szkołę,
spotykam się ze znajomymi, podróżuję, żyję jak normalna nastolatka. Życie jest
nieprzewidywalne. Obiecałam przecież mamie że wrócę, byłam tego bardziej niż
pewna. A jednak… Nie wróciłam. A co gorsza… Mało co nie umarłam. Przysięgam,
nigdy więcej nie zrobię czegoś przez co tamta sytuacja mogłaby się powtórzyć.
Tamten dzień zmienił
wiele w moim życiu. Straciłam przyjaciółkę, chłopaka, ale to co najbardziej
mnie boli… Straciłam marzenia. Marzenia o staniu się piłkarką światowej klasy,
o staniu się dumą dla Polaków… Lekarze mówią że może kiedyś jeszcze uda mi się
wrócić do piłki, że jestem młoda i dam radę, ale dobrze wiem że szanse na to są
nikłe. Wypadek uszkodził moje serce i płuca. Jedyne co mi teraz pozostaje to
mieć nadzieje że będzie dobrze, a nadzieja umiera ostatnia przecież. Moja chyba
umarła z tamtym dniem…
-Wik znowu o tym
myślisz?- zapytała nagle Daga, która weszła do mojego pokoju.
-Tak, przepraszam.
To co cię do mnie sprowadza?
-Pakuj się. Za
tydzień jedziemy do Dortmundu. Musisz w końcu przestać zaprzątać sobie głowę
tym wypadkiem i zapomnieć, a jestem pewna że Robert ci w tym pomoże.
-W to akurat nie
wątpię… Chociaż przy jego głupocie to pewnie szybciej do szpitala trafię niż
zapomnę.
-Oj marudzisz! Pakuj
się lepiej bo za 2 dni wylatujemy.
*****Dominika Xx*****
Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11
Twitter: polgerangel
0 komentarze