Rozdział I

18:42

*15 lipiec 2012, 15:54, narrator
Chwila. Jedna jedyna chwila. Chwila, która niszczy wszystko. Od przyjaźni, po miłość, a kończąc na życiu. Młoda dziewczyna, mająca pomysł na życie, pasję i marzenia. Kochająca piłkę i swojego chłopaka. Właśnie chłopaka, ale czy aby na pewno jeszcze chłopaka?

*2 godziny wcześniej, Marcelina
-Jesteś podłą suką! Dobrze wiedziałaś że go kocham! A wlazłaś mu do łóżka!
-Wiki no! Byłam pijana, on też. Nie wiedzieliśmy co robimy!
-Jaja sobie ze mnie robisz?! Pijana?! Uważałam Cie za przyjaciółkę, a jesteś zwykłą dziwką!
-Ta jasne obwiniaj o wszystko mnie! Twój chłoptaś nic lepszy. Gdyby nie chciał to by się ze mną nie przespał! Widocznie źle mu z Tobą było…!
-Wypieprzaj stąd! Nienawidzę was!
Jedna chwila, prawda? A zniszczyła tak wiele w moim życiu. Przyjaciółka przespała się z moim chłopakiem i jakby nic się nie stało przyszła do mnie i powiedziała mi to prosto w twarz. „Kocham Cię Wiki, już na zawsze.” Kilka słów wypowiedzianych z jego słów, kiedyś tak wiele znaczyły, a teraz są gówno warte.
-Mamo, wychodzę. Wrócę niedługo, obiecuję! Kocham was!- krzyknęłam wychodząc z domu. Wyciągnęłam motor z garażu, założyłam kask i odjechałam.

*Jakiś czas później, mama Wiktorii
-Dzień dobry czy rozmawiam z panią Anną Rzeźniczak?
-Tak, o co chodzi?
-Dzwonię ze szpitala wojewódzkiego, pani córka została przed chwilą przewieziona do nas z wypadku. Mogłaby pani przyjechać?
-W-wypadku? Co się stało?
-Wszystkie informacje zostaną udzielone w szpitalu. Przyjedzie pani?
-Tak oczywiście, już jadę.
Jedna chwila, a cały świat nagle runął. Przed chwilą przecież obiecała że wróci. To musi być pomyłka, to nie może być moja Wiktoria. Nie to niemożliwe. Zaraz wszystko się wyjaśni. Po chwili przed domem zjawił się Kuba-kuzyn Wiktorii do którego w między czasie napisałam czy mógłby po mnie przyjechać. Szybko znaleźliśmy się w szpitalu. 

*Szpital, narrator
 Pod szpital przyjechała karetka. Przywieźli młodą dziewczynę z wypadku. Ratownicy mówią że jechała na motorze i walnęła w nią ciężarówka. Jej stan jest krytyczny. Lekarz już na wstępie daje jej małe szanse na przeżycie. Jest młoda, bardzo młoda, ma może 18/19 lat. Całe życie przed nią i ma teraz umrzeć? Niemożliwe… Po chwili do szpitala wpada roztrzęsiona kobieta, a za nią młody chłopak. Pytają się o dziewczynę z wypadku. To pewnie jej matka i brat. Recepcjonistka nie chce im nic powiedzieć i każe iść pod salę operacyjną.
-Ciociu spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Pewnie składają jej kości czy coś, to tylko mały zabieg. Zaraz pewnie wyjdzie.- pocieszał kobietę chłopak. Bardzo się pomylił wypowiadając te słowa… Jedna chwila, a ich świat zatrzymał się w miejscu…

*Szpital, sala operacyjna 
Młoda dziewczyna, przywieźli ją przed chwila z wypadku. Jej stan jest poważny. Lekarze nie dają jej szansy na przeżycie. 
-Dziewczyno, jesteś młoda walcz!- odezwała się pielęgniarka asystująca przy operacji. Chciała brzmieć autentycznie, ale nie za bardzo jej to wyszło. Wie jak poważny jest stan dziewczyny. Jak chyba wszyscy na tej Sali.
-Nie przeżyję tego…- powiedział lekarz.
-Zamknij się Piotr! Nie gadaj głupot tylko ją ratuj!- krzyknął drugi. Po chwili po Sali rozniósł się jeden głośny dźwięk.- Tracimy ja! Dajcie defibrylator!- Lekarze zaczęli walczyć o jej życie. W tym momencie liczą się chwile… Wiele znaczące chwile…

*Szpital, 16:17, narrator
W poczekalni jest pełno ludzi. Większość z nich czeka na wieści o nastolatce z wypadku. Nikt im nie chce powiedzieć co się z nią dzieje. Od prawie dwóch godzin trwa operacja. Rodzice nie wiedzą jeszcze że ich córka w tej chwili walczy o życie. Obiecała przecież że wróci niedługo, przecież zawsze dotrzymuję obietnic… Tym razem też tak będzie...

*Szpital, sala operacyjna, 18:24
Sytuacje udało się uratować. Puls wrócił, ale przestała oddychać i trzeba było ją inkubować.  Cały czas toczy się walka, żeby dziewczyna nie odeszła.
-Wiem że jesteś piłkarką. Wczoraj grałaś mecz, mój syn Cię oglądał. Jesteś jego idolką, wiesz? Teraz tez grasz mecz… Mecz o swoje życie. To od Ciebie zależy czy wygrasz czy nie. Ty jesteś tu zawodnikiem i sędzią. Tam za drzwiami czeka na Ciebie mnóstwo ludzi. Ludzi którzy Cię kochają. Zastanów się czy na pewno chcesz ich zostawić tutaj samych?- „Ale oni przecież nie są sami. Mają siebie” pomyślała jej podświadomość.- Walcz kochanie. Wygraj ten mecz jak nie dla siebie to dla nich. Bardzo Cię kochają.- „Wygram. Muszę. Nie mogę ich zostawić. To mój mecz. Wygram go na pewno.” 
-Sylwia, to na nic. Ona Cię nie słyszy. Jej stan i tak jest za ciężki żeby przeżyła. Prędzej czy później i tak umrze.- Odezwał się lekarz. 
-Umrze tak jak każdy z nas. Ale na pewno nie teraz. Jesteś lekarzem, musisz zrobić wszystko żeby ją uratować. Zrozumiano?!- krzyknął drugi lekarz, który wierzył że dziewczyna na pewno przeżyję, ale Szanse z każdą chwila maleją… 
4 godzina operacji. Maszyny wydają jeden dźwięk. Dźwięk oznajmiający, że serce przestaje pracować. Znowu ją tracą. Jej szanse na przeżycie w porównaniu do tych na początku są nikłe, można powiedzieć że w ogóle ich nie ma.
Mija godzina. Godzina walki. Jakże wielkiej walki. Jej i lekarzy. Udaje się przywrócić akcje serca. Szanse wzrastają. Ale tylko minimalnie… 
*Szpital, poczekalnia, 23:14, Mama Marceliny
9 godzin. 9 długich godzin. To nie był tylko zwykły zabieg jak mówił Kuba. To było coś o wiele więcej. Nikt nie chce nic powiedzieć, ale ja wiem. Moja córka walczy o życie, a ja nie mogę nic zrobić… Tak bardzo chciałabym jej teraz pomóc, ale nie mogę. Zawsze byłam przy niej, a teraz gdy najbardziej mnie potrzebuje, mnie przy niej nie ma…
Chwile później z Sali wyszedł lekarz. Cały we krwi z niezbyt wesołą miną.
-Czy są rodzice dziewczyny?- zapytał, a ja wraz z mężem momentalnie wstałam z krzesła. Pokazał że mamy iść za nic, wykonaliśmy jego prośbę. Po wejściu do gabinetu, zajęliśmy miejsca na krzesłach.- Powiem krótko. Państwa córka jest w ciężkim stanie, nie dajemy jej zbyt wielkich szans na przeżycie. Choć teraz są większe niż na początku. Ma uszkodzone prawie wszystkie kości, w tym kręgosłup. Ale w tym momencie te obrażenia są najmniej istotne. Ma uszkodzony mózg, serce, drogi oddechowe, wątrobę, nerki, płuca… Jej serce 2 razy się zatrzymało, musieliśmy ją inkubować. Jej funkcje życiowe podtrzymuje aparatura. Dajemy jej 5% szans na przeżycie. Przykro mi…
-Panu jest przykro? Panu? A co my mamy powiedzieć?! Nasza córka umiera, a my nic nie możemy zrobić! W tej chwili pana słowa są nic nie znaczące!- pierwszy raz od chwili przyjazdu do szpitala, mój mąż wybuchł.- Ale ja panu coś powiem. Moja córka jest silna. Zawsze pokonywała wszystkie przeszkody, tym razem też tak będzie, zobaczy pan. Ona przeżyję.- powiedział, objął mnie i wróciliśmy pod salę, na którą ją przewieziono. 

*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

You Might Also Like

0 komentarze

Strony