Zapraszam na wattpada!

12:27

Hej hej hej!
Wiem nie było mnie tu mnóstwo czasu i pewnie już nigdy tu nie wrócę, ale...
Powróciłam z opowiadaniem! 
Tylko tym razem zmieniłam bloggera na wattpada, wiec tam serdecznie was zapraszam! 


Wesołych świąt

12:37

Kochani już za kilka godzin zasiądziemy przy wigilijnym stole wraz z najbliższym, dlatego z okazji tegorocznych świąt życzę Wam:

Szczęścia, aby każdy dzień był radosny.
Miłości, bo bez niej życie jest samotne.
Wspaniałych przyjaciół z którymi zwykłe rzeczy stają się niezwykłe.
Ukochanej osoby, dzięki której uśmiech pojawia się na twarzy.
Aby każdy dzień był bardziej niezwykły od poprzedniego. 
Mnóstwa przygód, aby na następne lata było co wspominać.
Zdrowia, aby móc przeżywać przygody.
Spełnionych marzeń, bo takie są najlepsze.
Dobrych ocen dla uczniów i sukcesów w pracy dla pracujących.
Niech każda chwila będzie niesamowita. 
Zdrowych, pogodnych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w gronie rodziny, dużo uśmiechu w te magiczne dni, samych pyszności na stole, bogatego gwiazdora i wymarzonych prezentów.
Niech nadchodzący rok będzie lepszy od poprzedniego, niech spełnią się w nim wszystkie wasze marzenia, zacznijcie rok z uśmiechem, aby cały wasz 2017 był radosny!
Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku kochani! 


Rozdział IV

20:33

Przebudziłam się rano około 11:00, Daga jeszcze słodko sobie spała, więc postanowiłam pójść pobiegać. Wstałam z łózka i po wzięciu szybkiego prysznica i umyciu włosów, które od razu wysuszyłam i uczesałam je w koka na czubku głowy,przebrałam się w dresy, zeszłam na dół, zjadłam jabłko i napiłam się czegoś. Po wyjściu z domu od razu zaczęłam biec nad Phoenix-See, biegając nagle wpadłam na kogoś i nie fortunie upadłam, strasznie zabolała mnie noga.
-Jak łazisz debilu?!-zapominając o tym, że jestem w Niemczech wydarłam się na nieznajomego po po polsku. Spojrzałam na winowajce i od razu rozpoznałam kim jest.
-Entschuldigung. Alles Ordnung?(Przepraszam. Wszystko w porządku?)
-Nie, strasznie boli mnie noga.-odpowiedziałam już po niemiecku.
-Możesz wstać?- Spróbowałam i nie dałam rady.
-Nie.-od razu zaprzeczyłam, a winowajca tego zdarzenia wziął mnie na ręce- Co ty wyprawiasz?!
-Nie widzisz? Mieszkam nie daleko, pójdziemy po mój samochód i pojedziemy do szpitala, lekarze musi obejrzeć twoją nogę.- blondyn zaprzeczył stanowczo stanowczo.
-Daj spokój Marco, nie trzeba, nic mi nie będzie. Po boli i przestanie.
-Widzę, że mnie znasz.- powiedział i uśmiechnął się szeroko. Od teraz to zdecydowanie jeden moich ulubionych widoków.-  Co jeśli to coś poważnego? Puszczę cię dopiero wtedy kiedy będę miał pewność, że nic ci nie jest!
-Nie wygram, co?
-Nie.- I znów ten twój słodki uśmiech.- O już jesteśmy.- Blondyn posadził mnie na miejscu pasażera, a sam usiadł za kierownicą.- A tak pro po jak piękna pani ma na imię?
-Wiktoria-Po 15 minutach dotarliśmy, Marco znów wziął mnie na ręce i zaniósł do szpitala, tam po zarejestrowaniu się, musiałam chwilę poczekać na lekarza. 
- Więc Wiktorio, skąd jesteś? Bo na Niemkę nie wyglądasz.
-Jestem z Polski.
-Robert miał rację. Polki są najpiękniejsze.- Po około godzinie czekania w końcu zawołał mnie lekarz
-Wiktoria Zeznicak.
-Rzeźniczak- szybko go poprawiłam.
Lekarz zbadał mi nogę i powiedział, że podejrzewa złamanie. Kazał przynieść pielęgniarce wózek, a mi na niego usiąść i wysłał na na prześwietlenie nogi. Po prześwietleniu, kazali nam znowu czekać. Po kilkunastu minutach lekarz poprosił nas do siebie.
-No więc tak, na zdjęciu widać,że masz skręconą kostkę, nie jest zbyt poważnie, ale będziesz musiała chodzić 2 tygodnie o kulach.- Po założeniu stabilizatora, Marco pomógł mi dojść do swojego samochodu i ruszyliśmy do domu.
-Może podam Ci adres co?- zapytałam Marco, który prowadził w bliżej nie określonym kierunku.
-Nie potrzebny mi adres, wiem gdzie jechać.- powiedział uśmiechając się.
-Co? Gdzie?
-Do mnie.
-Oszalałeś. Zdecydowanie oszalałeś.
-Może.- po kilkunastu minutach drogi w końcu byliśmy na miejscy, Marco znowu mi pomógł i już po kilku minutach byliśmy w jego mieszkaniu.  Po mile spędzonym wieczorze na oglądaniu Star wars Marco zaprowadził mnie do swojej sypialni, dając jakieś ciuchy na przebranie.-Dobranoc księżniczko-dał mi buziaka w czoło i wyszedł. 

*****Dominika Xx*****
Trochę mnie tu nie było, za co ogromnie przepraszam, ale poprawianie ocen i nauka zajmuję strasznie dużo czasu, na szczęście już niedługo święta i tego czasu powinno być więcej. 


Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11
Twitter: polgerangel

Rozdział III

23:42

*2 dni później
Wiecie jakie to jest przykre kiedy kochasz długo spać, a nie jest Ci to dane, bo twoja przyjaciółka jest nawiedzona i o 6 rano drze Ci się nad uchem, że pora wstawać? Ja wiem i to aż za dobrze. Naprawdę ją uwielbiam, ale jak 6 rano może być porą na wstawanie? No ludzie, nawet do szkoły tak wcześnie nie wstawałam!
-Wik no daj spokój, dobrze wiesz że nie odpuszczę, wstawaj!- A ta dalej swoje, ja naprawdę nie potrzebuje dużo,
tylko ciszę i długi sen. To nie jest trudne do 
zapewnienia w normalnym świecie, ale w świecie z dagą to jest nie wykonalne.
-Odpuść dobra. Nie muszę wyglądać jak bogini rano, więc daj mi łaskawie spać i obudź mnie półgodziny przed wyjściem. Dziękuję, dobranoc.-Dagmara coś pomruczała jeszcze pod nosem, ale wyszła, a ja mogłam w spokoju kontynuować sen. W końcu.              

****
*DINGDONG*
-OTWORZĘ!!!- Wydarła się Daga.- Hej wchodź, poczekaj chwilkę już wychodzimy.
-Hej- przywitałam się z bratem- miałeś być za 10 minut.
-Miałem, ale znając ciebie to bym czekał 10 minut, więc postanowiłem przyjechać szybciej.
-Dobra. To zanieś walizki do samochodu my już idziemy- powiedziałam zakładając buty.-Daga chodź już, zakluczysz  mieszkanie!
-Dobra!- Odkrzyknęła mi.
***
*Na lotnisku
-No siostra będę tęsknił.- powiedział Patryk i mnie przytulił.- Kto teraz będzie dokuczał mojej małej siostrzyce?
-Nie martw się, na pewno ktoś się znajdzie.- zaśmiałam się i przytuliłam brata.- Będę tęsknić kretynie. 
-Ja też małpo.
-Pasażerowie lotu 103 do Dortmundu proszeni są na odprawę.-Powiedziała jakaś kobieta przez mikrofon.
-bawcie się dobrze.- powiedział Patryk i mnie powtórnie przytulił-Wiki, tylko bez żadnych głupstw, zrozumiano? I wróć tym razem!
-Tak jest szefie! Kocham cię, pa.-Pożegnałam się z bratem i go przytuliłam. Daga poszła w moje ślady i udałyśmy się do samolotu. Tam usiadłam przy oknie, wsadziłam w uszy słuchawki i po pewnym czasie zasnęłam. Obudził mnie głos stewardessy, która informowała, że lądujemy i mamy zapiąć pasy. Szturchnęłam Dagę, która też spała i po chwili już szłyśmy po swoje bagaże. Gdy już odebrałyśmy bagaże zaczęłyśmy  szukać mojej cioci i wujka.
-Wiktoria!- Zawołał ktoś, odwróciłam się i ujrzałam mojego kuzyna Kennetha.
-Kenny! Jak ja się za tobą stęskniłam!
-Ja też, macie wszystko?
-Tak, raczej tak.
-To chodźcie, mama już nie może się doczekać, aż Cię zobaczy.- razem z Kennethem, udałyśmy się do jego samochodu i po ponad półgodzinie jazdy byłyśmy na miejscu.
-Idźcie już do środka, a ja wezmę walizki. 
-Ok.-odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Zadzwoniłam dzwonkiem i weszłam razem z Dagą do środka.
-JESTEŚMY!!!- krzyknęła i po chwili pojawiła się ciocia i wujek.
-Ciocia! Wujek! Jak ja się za wami stęskniłam.- powiedziałam i przytuliłam ich po kolei- To jest Dagmara moja przyjaciółka.
-Dzień dobry.- przywitała się i podała i rękę.
-Dzień dobry- przywitała się ciocia- Czuj się jak u siebie.
-Dobrze, dziękuję :)
-A gdzie Vivien?
-U Lennarta.
-Yhym. Nie wiem jak Daga, ale ja jestem zmęczona. Ten pokój co zawsze?
-Tak. Rozpakujcie się, odpocznijcie. Za godzinę kolacja.- powiedziała, a my poszłyśmy na górę. Po wejściu do pokoju, pokazałam Dadze co i jak. Rozpakowałyśmy się i zeszłyśmy na dół, gdzie czekała na nas kolacja. Po zjedzeniu, Daga poszła się myć, a ja położyłam się na łóżku i wzięłam swojego laptopa. Gdy się uruchomił włączyłam Facebooka i sprawdziłam powiadomienia i wiadomośc, następnie dodałam wpis: "Dortmundzie Witaj! Cały miesiąc w cudownym mieście! z: Dagmara Polańska" Potem weszłam jeszcze na twittera i napisałam:
'Dortmund willkommen! New place, new adventures, new...? #holidays.' (Dortmundzie witaj! Nowe miejsce, nowe przygody, nowe...? #wakacje.). Wylogowałam się, ‘uśpiłam’ laptopa, posłuchałam chwilę muzyki póki nie przyszła Daga. Z szafki wyciągnęłam piżamę i udałam się do łazienki. Pozbywszy się ubrań weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Strumienie ciepłej wody spływały po moim ciele, a ja znowu wracałam do dnia wypadku. Mogłam nie wsiadać na motor w takim stanie. Przecież dobrze wiedziałam że może mi się coś stać. Nie chciałam sprawiać bólu najbliższym, ale czasami  niektóre rzeczy dzieją się wbrew naszej woli, prawda? Sądziłam że nic mi się nie stanie, przecież obiecałam mamie że niedługo wrócę. A 5 miesięcy to przecież nie jest „nie długo”. Jedyną osobą która powiedziała mi chociaż trochę o tym wypadku był Kuba. Mój kuzyn. Mój kochany starszy kuzyn, który wciąż traktuje mnie jakbym miała 5 lat. Uśmiech sam pojawił mi się na twarzy
na myśl o nim. Zawsze traktował mnie jak siostrę. Byliśmy jak rodzeństwo. Zawsze nierozłączni. Ahh wspomnienia. Szkoda że te czasy już nie wrócą… Przerwałam swoje rozmyślania i wyszłam z pod prysznica. Otarłam się, nałożyłam na ciało balsam i ubrałam się w piżamę. Zmyłam jeszcze resztki makijażu i wróciłam do pokoju. Daga już smacznie spała, wiec po cichu wzięłam laptopa i poszłam do salonu. Laptopa odłożyłam na stoliku w salonie i poszłam do kuchni po coś do picia. Z lodówki wyjęłam sok pomarańczowy i nalałam sobie do szklanki, z nią w ręce wróciłam do salonu. Sok odstawiłam na stolik, wzięłam laptopa i zalogowałam się na  twittera, jedna nowa odpowiedź  @vic_r19 Kann eine neue liebe? (Może nowa miłość?), sprawdzam od kogo, Marco Reus? Jeden z moich ulubionych piłkarzy i gwiazda bundesligi? Od razu mu odpisałam: @woodyinho vielleicht (może) :). Po chwili przyszło mi jeszcze powiadomienie o kolejnej odpowiedzi, ty mrazem od mojego przyjaciele; "@rl9: @woodyinho Vergessen!😂 Sie bevorzugt Essen 😂" (zapomnij ona woli jedzenie) Odpisałam również mu '@rl9 Would you like to be right, admit it. I prefer bed. If you know what I mean.' (Chciałbyś mieć rację, przyznaj. Preferuję łóżko. Jeśli wiesz o czym mówię.) Odpisałam przyjacielowi, wylogowałam się, wyłączyłam laptopa i poszłam na górę spać


*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

Rozdział II

17:03

*31 październik 2012, szpital, narrator
3 miesiące. Bardzo długie miesiące dla rodziny poszkodowanej w wypadku nastolatki. Jej stan od tamtej chwili poprawił się tylko minimalnie. Cały czas jest w śpiączce. Jej serce wiele razy stawało, wiele razy też przestawała oddychać. Cały czas „żyją” za nią maszyny. Nigdy nie jest sama. Codziennie odwiedzają ją rodzice, brat, kuzyn, przyjaciele… Tak bardzo chcieliby żeby w końcu się obudziła cała i zdrowa, ale szanse z każdym dniem są coraz mniejsze…
*Kuba-kuzyn Julii
112 dni, 11 godzin, 34 minuty… Tyle właśnie czasu minęło od tego cholernego wypadku. Nikt nie wierzy że ona z tego wyjdzie, ale ja wiem… Moja kuzynka jest silna. Radziła sobie ze wszystkim, z tym też da radę.
Siedziałem u niej w Sali już kolejny dzień. Wszystko przestało się liczyć. Wiki w tej chwili liczyła się najbardziej.
-Wikuś, proszę wróć do nas. Bardzo nam Cię brakuje, wiesz? Nudno tu bez Ciebie. Nie ma kto po marudzić i poprawiać humor. Wracaj szybko mała.- mówiłem do niej jakby to miało coś pomóc. Robię to codziennie z nadzieją że się obudzi, ale nigdy nic z tego nie wychodzi. W pewnej chwili złapałem ją za rękę, a ta odwzajemniła mój uścisk.-Wiki?!- krzyknąłem, a ta zaczęła otwierać oczy.- Pomocy! Lekarza! Ona się budzi!- krzyczałem jak szalony, a po chwili do Sali wpadł lekarz z pielęgniarkami, które wyprosiły mnie na zewnątrz. Szybko zadzwoniłem do jej rodziców i brata, którzy obiecali ze zaraz przyjadą.
*Godzinę później
Lekarze jak wpadli do Sali to tak tam siedzą. Nikt nie wychodzi. Nic nie słychać. Nikt nie chce nam nic powiedzieć.
-Państwo są z rodzinny?- Oho, ktoś w końcu raczył wyjść.
-Tak, co z naszą córką?- zapytała się mama Marceliny.
-Z panią Wiktorią wszystko dobrze. Nie pamięta dnia wypadku. Ma problemy z mówieniem i oddychaniem, dlatego zostanie jeszcze podłączona do tlenu. Ale co najważniejsze będzie żyła. To że się obudziła bez żadnych komplikacji to cud. Dziękujcie Bogu że jest cała.- powiedział lekarz, a wszyscy odetchnęli z ulgą. Nic jej nie jest! Rozumiecie to?! Nic! Będzie żyła!- Mogą państwo do niej wejść, tylko nie za długo. I proszę jej nie przemęczać. Musi teraz odpoczywać.- powiedział i odszedł.
-Witamy w świecie żywych siostra- powiedział jej brat i ja przytulił w jego ślady poszła reszta.

*24 czerwiec 2013, Warszawa, Wiktoria
Pół roku temu w końcu doszłam do siebie na tyle ze mogłam wyjść ze szpitala. Cały czas nie dociera do mnie że byłam bliska śmierci, a teraz tak po prostu kończę szkołę, spotykam się ze znajomymi, podróżuję, żyję jak normalna nastolatka. Życie jest nieprzewidywalne. Obiecałam przecież mamie że wrócę, byłam tego bardziej niż pewna. A jednak… Nie wróciłam. A co gorsza… Mało co nie umarłam. Przysięgam, nigdy więcej nie zrobię czegoś przez co tamta sytuacja mogłaby się powtórzyć.
Tamten dzień zmienił wiele w moim życiu. Straciłam przyjaciółkę, chłopaka, ale to co najbardziej mnie boli… Straciłam marzenia. Marzenia o staniu się piłkarką światowej klasy, o staniu się dumą dla Polaków… Lekarze mówią że może kiedyś jeszcze uda mi się wrócić do piłki, że jestem młoda i dam radę, ale dobrze wiem że szanse na to są nikłe. Wypadek uszkodził moje serce i płuca. Jedyne co mi teraz pozostaje to mieć nadzieje że będzie dobrze, a nadzieja umiera ostatnia przecież. Moja chyba umarła z tamtym dniem…
-Wik znowu o tym myślisz?- zapytała nagle Daga, która weszła do mojego pokoju.
-Tak, przepraszam. To co cię do mnie sprowadza?
-Pakuj się. Za tydzień jedziemy do Dortmundu. Musisz w końcu przestać zaprzątać sobie głowę tym wypadkiem i zapomnieć, a jestem pewna że Robert ci w tym pomoże.
-W to akurat nie wątpię… Chociaż przy jego głupocie to pewnie szybciej do szpitala trafię niż zapomnę.
-Oj marudzisz! Pakuj się lepiej bo za 2 dni wylatujemy.   

*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

Rozdział I

18:42

*15 lipiec 2012, 15:54, narrator
Chwila. Jedna jedyna chwila. Chwila, która niszczy wszystko. Od przyjaźni, po miłość, a kończąc na życiu. Młoda dziewczyna, mająca pomysł na życie, pasję i marzenia. Kochająca piłkę i swojego chłopaka. Właśnie chłopaka, ale czy aby na pewno jeszcze chłopaka?

*2 godziny wcześniej, Marcelina
-Jesteś podłą suką! Dobrze wiedziałaś że go kocham! A wlazłaś mu do łóżka!
-Wiki no! Byłam pijana, on też. Nie wiedzieliśmy co robimy!
-Jaja sobie ze mnie robisz?! Pijana?! Uważałam Cie za przyjaciółkę, a jesteś zwykłą dziwką!
-Ta jasne obwiniaj o wszystko mnie! Twój chłoptaś nic lepszy. Gdyby nie chciał to by się ze mną nie przespał! Widocznie źle mu z Tobą było…!
-Wypieprzaj stąd! Nienawidzę was!
Jedna chwila, prawda? A zniszczyła tak wiele w moim życiu. Przyjaciółka przespała się z moim chłopakiem i jakby nic się nie stało przyszła do mnie i powiedziała mi to prosto w twarz. „Kocham Cię Wiki, już na zawsze.” Kilka słów wypowiedzianych z jego słów, kiedyś tak wiele znaczyły, a teraz są gówno warte.
-Mamo, wychodzę. Wrócę niedługo, obiecuję! Kocham was!- krzyknęłam wychodząc z domu. Wyciągnęłam motor z garażu, założyłam kask i odjechałam.

*Jakiś czas później, mama Wiktorii
-Dzień dobry czy rozmawiam z panią Anną Rzeźniczak?
-Tak, o co chodzi?
-Dzwonię ze szpitala wojewódzkiego, pani córka została przed chwilą przewieziona do nas z wypadku. Mogłaby pani przyjechać?
-W-wypadku? Co się stało?
-Wszystkie informacje zostaną udzielone w szpitalu. Przyjedzie pani?
-Tak oczywiście, już jadę.
Jedna chwila, a cały świat nagle runął. Przed chwilą przecież obiecała że wróci. To musi być pomyłka, to nie może być moja Wiktoria. Nie to niemożliwe. Zaraz wszystko się wyjaśni. Po chwili przed domem zjawił się Kuba-kuzyn Wiktorii do którego w między czasie napisałam czy mógłby po mnie przyjechać. Szybko znaleźliśmy się w szpitalu. 

*Szpital, narrator
 Pod szpital przyjechała karetka. Przywieźli młodą dziewczynę z wypadku. Ratownicy mówią że jechała na motorze i walnęła w nią ciężarówka. Jej stan jest krytyczny. Lekarz już na wstępie daje jej małe szanse na przeżycie. Jest młoda, bardzo młoda, ma może 18/19 lat. Całe życie przed nią i ma teraz umrzeć? Niemożliwe… Po chwili do szpitala wpada roztrzęsiona kobieta, a za nią młody chłopak. Pytają się o dziewczynę z wypadku. To pewnie jej matka i brat. Recepcjonistka nie chce im nic powiedzieć i każe iść pod salę operacyjną.
-Ciociu spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Pewnie składają jej kości czy coś, to tylko mały zabieg. Zaraz pewnie wyjdzie.- pocieszał kobietę chłopak. Bardzo się pomylił wypowiadając te słowa… Jedna chwila, a ich świat zatrzymał się w miejscu…

*Szpital, sala operacyjna 
Młoda dziewczyna, przywieźli ją przed chwila z wypadku. Jej stan jest poważny. Lekarze nie dają jej szansy na przeżycie. 
-Dziewczyno, jesteś młoda walcz!- odezwała się pielęgniarka asystująca przy operacji. Chciała brzmieć autentycznie, ale nie za bardzo jej to wyszło. Wie jak poważny jest stan dziewczyny. Jak chyba wszyscy na tej Sali.
-Nie przeżyję tego…- powiedział lekarz.
-Zamknij się Piotr! Nie gadaj głupot tylko ją ratuj!- krzyknął drugi. Po chwili po Sali rozniósł się jeden głośny dźwięk.- Tracimy ja! Dajcie defibrylator!- Lekarze zaczęli walczyć o jej życie. W tym momencie liczą się chwile… Wiele znaczące chwile…

*Szpital, 16:17, narrator
W poczekalni jest pełno ludzi. Większość z nich czeka na wieści o nastolatce z wypadku. Nikt im nie chce powiedzieć co się z nią dzieje. Od prawie dwóch godzin trwa operacja. Rodzice nie wiedzą jeszcze że ich córka w tej chwili walczy o życie. Obiecała przecież że wróci niedługo, przecież zawsze dotrzymuję obietnic… Tym razem też tak będzie...

*Szpital, sala operacyjna, 18:24
Sytuacje udało się uratować. Puls wrócił, ale przestała oddychać i trzeba było ją inkubować.  Cały czas toczy się walka, żeby dziewczyna nie odeszła.
-Wiem że jesteś piłkarką. Wczoraj grałaś mecz, mój syn Cię oglądał. Jesteś jego idolką, wiesz? Teraz tez grasz mecz… Mecz o swoje życie. To od Ciebie zależy czy wygrasz czy nie. Ty jesteś tu zawodnikiem i sędzią. Tam za drzwiami czeka na Ciebie mnóstwo ludzi. Ludzi którzy Cię kochają. Zastanów się czy na pewno chcesz ich zostawić tutaj samych?- „Ale oni przecież nie są sami. Mają siebie” pomyślała jej podświadomość.- Walcz kochanie. Wygraj ten mecz jak nie dla siebie to dla nich. Bardzo Cię kochają.- „Wygram. Muszę. Nie mogę ich zostawić. To mój mecz. Wygram go na pewno.” 
-Sylwia, to na nic. Ona Cię nie słyszy. Jej stan i tak jest za ciężki żeby przeżyła. Prędzej czy później i tak umrze.- Odezwał się lekarz. 
-Umrze tak jak każdy z nas. Ale na pewno nie teraz. Jesteś lekarzem, musisz zrobić wszystko żeby ją uratować. Zrozumiano?!- krzyknął drugi lekarz, który wierzył że dziewczyna na pewno przeżyję, ale Szanse z każdą chwila maleją… 
4 godzina operacji. Maszyny wydają jeden dźwięk. Dźwięk oznajmiający, że serce przestaje pracować. Znowu ją tracą. Jej szanse na przeżycie w porównaniu do tych na początku są nikłe, można powiedzieć że w ogóle ich nie ma.
Mija godzina. Godzina walki. Jakże wielkiej walki. Jej i lekarzy. Udaje się przywrócić akcje serca. Szanse wzrastają. Ale tylko minimalnie… 
*Szpital, poczekalnia, 23:14, Mama Marceliny
9 godzin. 9 długich godzin. To nie był tylko zwykły zabieg jak mówił Kuba. To było coś o wiele więcej. Nikt nie chce nic powiedzieć, ale ja wiem. Moja córka walczy o życie, a ja nie mogę nic zrobić… Tak bardzo chciałabym jej teraz pomóc, ale nie mogę. Zawsze byłam przy niej, a teraz gdy najbardziej mnie potrzebuje, mnie przy niej nie ma…
Chwile później z Sali wyszedł lekarz. Cały we krwi z niezbyt wesołą miną.
-Czy są rodzice dziewczyny?- zapytał, a ja wraz z mężem momentalnie wstałam z krzesła. Pokazał że mamy iść za nic, wykonaliśmy jego prośbę. Po wejściu do gabinetu, zajęliśmy miejsca na krzesłach.- Powiem krótko. Państwa córka jest w ciężkim stanie, nie dajemy jej zbyt wielkich szans na przeżycie. Choć teraz są większe niż na początku. Ma uszkodzone prawie wszystkie kości, w tym kręgosłup. Ale w tym momencie te obrażenia są najmniej istotne. Ma uszkodzony mózg, serce, drogi oddechowe, wątrobę, nerki, płuca… Jej serce 2 razy się zatrzymało, musieliśmy ją inkubować. Jej funkcje życiowe podtrzymuje aparatura. Dajemy jej 5% szans na przeżycie. Przykro mi…
-Panu jest przykro? Panu? A co my mamy powiedzieć?! Nasza córka umiera, a my nic nie możemy zrobić! W tej chwili pana słowa są nic nie znaczące!- pierwszy raz od chwili przyjazdu do szpitala, mój mąż wybuchł.- Ale ja panu coś powiem. Moja córka jest silna. Zawsze pokonywała wszystkie przeszkody, tym razem też tak będzie, zobaczy pan. Ona przeżyję.- powiedział, objął mnie i wróciliśmy pod salę, na którą ją przewieziono. 

*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

Prolog

18:42

 Niewiarygodne jak mało czasu potrzeba by w jednej minucie cały nasz świat się zawalił. Wystarczy jedna sekunda, aby to co budowaliśmy przez te wszystkie lata znikło, nie zostawiając po sobie nic… W takich chwilach zastanawiamy się co mogliśmy zrobić inaczej, żałujemy wszystkich nie potrzebnie wypowiedzianych słów i kłótni, myślimy czy zdążymy powiedzieć osobą które kochamy wszystko co chcielibyśmy.  Czasami jednak brakuje nam czasu. Życie jest ulotne. Czasami wystarczy chwila by uleciało z wiatrem. Jeden głupi wypadek, a zniszczył tak wiele… Zniszczył karierę, przyjaźń, miłość… Jedna głupia chwila, źle podjęta decyzja, za szybko wykonany ruch…  Zadziwiająca jak wiele może się wydarzyć w przeciągu chwili. W ciągu chwili człowiek może się urodzić i umrzeć, może pokochać i znienawidzić… Nigdy nie sądziłam że w przeciągu tak krótkiego czasu można uświadomić sobie tak wiele rzeczy. Skąd wiesz że jak wyjdziesz do domu to wrócisz? Skąd wiesz że jutro znów zobaczysz się z rodziną i przyjaciółmi? Skąd wiesz że spełnisz marzenia? Skąd wiesz że uczucia przetrwają wszystko? Odpowiedź jest na pozór prosta; Bo wiesz, czujesz… Też tak mówiłam… Byłam tego bardziej niż pewna. Aż do tamtego dnia… Obiecałam przecież że wrócę… Nie wróciłam…
Nazywam się Wiktoria Rzeźniczak i przez źle podjętą decyzję straciłam wszystko…


***************
Powracam z odnowioną wersją opowiadania, mam nadzieję że przypadnie wam do gustu. Opowiadanie pierwszy raz pojawiło się na blogerze bodajże w 2014 roku i niestety nie zostało skończone. Teraz reaktywuje bloga i obiecuję że tym razem napiszę epilog. 
Jeśli jest tu ktoś kto czytał mojego bloga kiedy pierwszy raz pojawił się na blogerze, niech da znać- jestem ciekawa waszej opinii, czy jest lepszy czy gorszy niż za pierwszym razem. Nowe osoby także zapraszam do wyrażania swojej opinii na temat opowiadania. Komentarze motywują! 

See ya! Xx
Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

Strony